– Podczas kręcenia „Seksmisji” grasowaliśmy po kopalni przez dwa tygodnie. Jak to było możliwe, żeby tyle kobiet tu zwieźć. Ja dopiero teraz widzę, jaki to był organizacyjny ogromny wysiłek jak na tamte czasy – opowiadał z humorem Jerzy Stuhr. Ponad cztery dekady później kultowa komedia wróciła do wielickich podziemi, żeby wywołać uśmiech oraz wspomnienia. W piątek 4 lipca pokazem specjalnym filmu „Seksmisja” rozpoczął się pierwszy Tauron Festiwal Jerzego Stuhra. Komora Warszawa zgromadziła szeroką widownię oraz znamienitych gości pragnących uczcić pamięć zmarłego przed rokiem wybitnego artysty.
Nasi tu byli w roku 1983
Miejsce inauguracji Stuhraliów wybrano nieprzypadkowo. Część zdjęć do „Seksmisji” nakręcono bowiem w Kopalni Soli „Wieliczka”. Warto uważnie przyjrzeć się scenerii Obozu Dekadencji oraz słynnej bitwy na torty – to komora Margielnik. Kolejka odjeżdżała z komory Dworzec Gołuchowskiego, a na ociosach poprzeczni August do dziś zachowały się wymalowane białą farbą pasy oraz cyfry. Jest też dziura, która posłużyła bohaterom jako droga ucieczki.
Twórcy komedii wrócili do Wieliczki w roku 2009, z okazji 25-lecia „Seksmisji”, by powspominać ów niezwykły podziemny plan zdjęciowy z lat 80. Niewątpliwie zapisał się on jako przedsięwzięcie stanowiące wielkie logistyczne wyzwanie. Filmowcy, aktorzy, statyści zjeżdżali do kopalni szybem Daniłowicza i z Dworca Kaniów, jechali kolejką w rejon komór Gołuchowskiego oraz Margielnik. Tą samą kolejką na plan zmierzały rekwizyty i sprzęt, które pod ziemię, na poziom III, opuszczano szybem św. Kingi. Zdarzało się, że w komorze Margielnik oraz jej sąsiedztwie znajdowało się jednocześnie ponad 100 osób! Istny żywioł, lecz wieliccy górnicy poradzili sobie doskonale, zapewniając kopalni poczesne miejsce w historii polskiej kinematografii.
Inauguracja festiwalu
Organizowane przez Stowarzyszenie i Fundację UnicornStuhralia odbywają się w pierwszą rocznicę śmierci artysty. Festiwal wspólnie otworzyły żona Jerzego Stuhra Barbara Stuhr oraz pani prezydentowa Jolanta Kwaśniewska. Gości powitali gospodarze zabytkowych podziemi: Prezes Zarządu Kopalni Soli „Wieliczka” Turystyka Barbara Ptak i Prezes Zarządu Kopalni Soli „Wieliczka” S.A. Marian Leśny oraz prowadzący wieczór Marcin Mikos.
Zaproszenie na niepowtarzalny filmowy wieczór w kopalni przyjęli m.in. Wojewoda Małopolski Jan Krzysztof Klęczar, Starosta Wielicki Roman Ptak, Wiceprezydent Miasta Krakowa Stanisław Kracik, Iwona Waliczek z Departamentu Górnictwa i Hutnictwa Ministerstwa Przemysłu, Prezes Wyższego Urzędu Górniczego Piotr Litwa, Senator RP Jerzy Fedorowicz. Wśród licznie przybyłych przedstawicieli świata kultury i sztuki znaleźli się tak znakomici artyści jak Krzysztof Globisz i Feliks Falk. Nie zabrakło niezawodnej Reprezentacyjnej Orkiestry Dętej Kopalni Soli „Wieliczka”, która wystąpiła z jazzowych repertuarem.
Bohatera festiwalu uhonorowano długimi gorącymi brawami, do czego zachęcił publiczność Marcin Mikos. – Pani Barbara Stuhr mówiła, że Jerzy w swoich filmach nie przeceniał ciszy – wyjaśnił. – Właściwie jej nie lubił, dlatego dzisiaj absolutnie nie będziemy go czcić żadną minutą ciszy, ale uczcimy gromkim aplauzem. Jak to mówi młodzież „hałasem” – tak, żeby nas usłyszał w tej czasoprzestrzeni, w której się aktualnie znajduje.
„Solna” odsłona Stuhraliów upłynęła pod znakiem „Seksmisji”. Niezwykły seans odbył się na głębokości 125 m w komorze Warszawa. Projekcję komedii wszechczasów poprzedził panel dyskusyjny. Na podziemnej scenie zasiedli obok siebie Juliusz Machulski, Olgierd Łukaszewicz, Maciej Stuhr oraz Agnieszka Wolańska, Pełnomocnik Zarządu ds. Historii i Kultury Kopalni Soli „Wieliczka” S.A. Nad przebiegiem rozmowy czuwała Maria Malatyńska.
– Nie ma siły, musi być z uśmiechem i na wesoło – zaznaczyła na samym początku i przypomniała, jak ważna dla Polaków była „Seksmisja”. – To był taki film, pomógł ludziom, naszemu społeczeństwu wyjść ze stanu wojennego. Gdy ludzie roześmiali się, to powiedzieli, że wszystko się przezwycięży, że wszystko będzie dobrze. Być może to jest wieczna wartość „Seksmisji” – podkreśliła pani Malatyńska. Jerzy Stuhr zwykł mawiać: „Ten film jest po coś” i podobno zachodził pod kino Kijów, by zobaczyć uśmiechniętych ludzi wracających do domów po zakończonym seansie.
Juliusz Machulski wspominał kulisy zdjęć w kopalni. Szczególnie mocno utkwił mu w pamięci epizod z wózkiem kamerowym, który nie zmieścił się w windzie. Ostatecznie zjechał pod nią. Na pytanie, dlaczego akurat wielicka kopalnia, odparł, że potrzebowali kręcić w kopalni, a Wieliczka jest „najfajniejszą kopalnią”. Anegdotami oczarował publiczność również Olgierd Łukaszewicz, czyli niezapomniany, niepowtarzalny, „niosący pomoc” Albercik. Maciej Stuhr sięgnął pamięcią do dzieciństwa, przywołując rozmaite historie związane z „Seksmisją”. Tak naprawdę nie starczyłoby ani wieczora, ani nawet nocy, by wyczerpać rezerwuar wspomnień.
Na gości Festiwalu czekała w kopalni dodatkowa niespodzianka – wystawa w komorze Wisła, na którą złożyły się fotografie dokumentujące 25. urodziny „Seksmisji” oraz inspirowane filmem eksponaty. Te drugie z całą pewnością ucieszą turystów: wprost idealnie nadają się do pamiątkowych zdjęć.
Kultowa opowieść
„Seksmisja” posiada status filmu kultowego. Futurystyczna postapokaliptyczna wizja Juliusza Machulskiego z jednej strony była zabawną opowieścią o dwóch mężczyznach zagubionych w realiach matriarchatu, z drugiej zaś bezkompromisową diagnozą wszelkich totalitaryzmów. Ówczesna cenzura wycięła z filmu 3 minuty, a także słynną kwestię: „Kierunek wschód. Tam musi być jakaś cywilizacja”. Maks Paradys i Albert Starski pod względem temperamentu są niczym ogień i woda. Ich kontrastujące osobowości napędzają historię naszpikowaną błyskotliwymi dialogami. Podobno sceny odnalezienia w kopalni kalosza i butelki nie było w scenariuszu. Nie było też stwierdzenia „Nasi tu byli” – wymyślił je Jerzy Stuhr.
Profesor Stuhr w roli przewodnika
Jerzy Stuhr w swym bogatym artystycznym dorobku miał więcej niż jeden „wielicki epizod”. Wcielił się m.in. w przewodnika w dokumentalnym projekcie pt. „Wieliczka – sól ziemi”.
– Patrzę na was – jak fantastycznie jest widzieć ludzi dumnych, że tu pracują – że właśnie temu zakładowi poświęcają swoje życie. To jest rzadkość, żeby być tak przepełnionym dumą, że ma się pieczę nad czymś, co jest unikalne w światowej skali. No i ja się tą dumą też przejąłem. To, że mogę na chwilę (na niby) przecież stać się gospodarzem tej kopalni, oprowadzając telewidzów po niej, jest dla mnie wielkim zaszczytem. Mam poczucie, że spełniam jakąś zaszczytną misję – mówił w jednym z wywiadów profesor Stuhr.
Filmowe oblicza kopalni
Kopalnia Soli „Wieliczka” od lat pozostaje dla filmowców atrakcyjnym plenerem. Poza Juliuszem Machulskim po podziemiach „grasowali” m.in. Andrzej Żuławski („Na srebrnym globie”, 1977), Tadeusz Kijański („Okrągły tydzień”), Lech Majewski („Młyn i Krzyż”, 2011). Solne komory i chodniki „zagrały” w „Krakowskich potworach” (2022), serialu zrealizowanym dla Netflixa. Kopalnia gościła produkcje artystyczne takie jak np. „Umbra” (2014), „Sól” (2013), a także pełną rozmachu ekipę bollywoodzką („The Rhythm”, 2012). W roku 2003 Łukasz Barczyk zrealizował wśród soli „Hamleta” dla teatru telewizji. O Wieliczce było głośno podczas pierwszego festiwalu w Cannes (1946). Jarosław Brzozowski zaprezentował wówczas czarno-białą „Wieliczkę”, która otrzymała pierwszą nagrodę w kategorii film dokumentalny i oświatowy. O filmowych obliczach kopalni szczegółowo mówiła Agnieszka Wolańska, która pół żartem, pół serio zauważyła, że „Cannes zaczęło się od kopalni”.
Warto też odnotować, że do podziemnej Wieliczki chętnie zaglądają międzynarodowe gwiazdy ekrany. Kopalnię odwiedzili m.in. Michael York, Charlotta Rampling, Josh Hartnett, Danny DeVito, Jim Carrey, Sophie Skelton, bracia James i Oliver Phelps, Amitabh Bachchan, Benedict Cumberbatch.
Solne plenery
Wróćmy jeszcze na chwilę na podziemny plan „Seksmisji”, do wyrobisk, które „zagrały” w filmie. Obóz Dekadencji ulokowano w komorze Margielnik – pełnym rozmachu wyrobisku eksploatowanym w XIX wieku metodą komorowo-filarową. Margielnik powstał w pokładzie soli szybikowej, a jego współczesne zabezpieczenie wymagało wielu prac, w tym wykonanych metodami alpinistycznymi. Górnicy m.in. wprowadzili w górotwór kotwy i zamontowali drewniane obudowy, zapewniając tym samym wyrobisku stateczność. Ochrona zabytkowej kopalni jest procesem długotrwałym i czasochłonnym. Roboty w Margielniku trwały blisko dekadę (2012-2021). Kopalnia prowadziła je ze wsparciem Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Duże wrażenie także robi pochodząca z XVIII wieku komora Dworzec Agenora Gołuchowskiego. Istotnie jest ona dworcem podziemnej kolejki, która dla XIX-wiecznych oraz przedwojennych turystów stanowiła nie lada atrakcję. Zachwyca misterna filarowo-wiązkowa obudowa – dzieło górniczych cieśli. Komora Gołuchowskiego wymagała współcześnie prac zabezpieczających. Wyrobisku przywrócono również blask minionej epoki. Margielnik i Gołuchowski znajdują się poza turystycznym szlakiem.










