Ponad 700 lat eksploatacji pozostawiło pod ziemią tysiące metrów sześciennych pustek. Kopalnia Soli „Wieliczka” to istny labirynt komór i korytarzy, które trzeba zabezpieczać. Zanim jednak górnicy postawią nowe obudowy, muszą uporać się ze starymi. To zadanie dla górników rabunkarzy – doświadczonych i odważnych, bo tak naprawdę nigdy nie wiadomo, czym zaskoczy wnętrze ziemi. O pracy rabunkarza i przodowego opowiedział nam Łukasz Śmietana, górnik z przeszło 10-letnim stażem, zatrudniony w Oddziale Górniczym Zabezpieczenia i Transportu Kopalni Soli „Wieliczka” S.A.

GÓRNIK Z PRZEKONANIA

Jak to się wszystko zaczęło? – Mój tata był maszynistą, pracował na powierzchni. Nic zatem dziwnego, że kopalnia była w naszym domu często obecna – podkreśla Łukasz Śmietana. – Ciekawiła mnie. Mówiło się, że praca w niej jest odpowiedzialna, a ja właśnie takim człowiekiem chcę być: odpowiedzialnym. Chcę sprawdzać się w różnych sytuacjach, mierzyć z różnymi wyzwaniami.

Pan Łukasz pierwsze zawodowe kroki stawiał w specjalistycznych uzbrojonych formacjach ochrony. Potem trafił do laboratorium geotechnicznego, z którego do górnictwa było już niedaleko. – Tata kiedyś rzucił mimochodem: jak widziałbyś się w kopalni? – wspomina Łukasz. – Miałem wtedy 30 lat. Nie byłem więc młokosem, nie podejmowałem decyzji impulsywnie, lecz po przemyśleniu i z przekonaniem. Praca na dole okazała się bardzo odpowiedzialna, oparta na wiedzy, doświadczeniu, zaufaniu. To było to. Tego szukałem.

GRA ZESPOŁOWA

Mówi się „górnicza brać”. Piękne hasło? Otóż nie. Rzeczywistość w górnictwie, bowiem zespołowe działanie stanowi podstawę. Łukasz Śmietana z całą mocą podkreśla, że ludzie muszą być ze sobą zgrani, muszą znać swoje reakcje w obliczu sytuacji trudnych, zaskakujących, niebezpiecznych. Muszą na sobie wzajemnie polegać. Szczególnie, gdy są górnikami rabunkarzami.

„Rabunkarz: górnik brygady rabunkowej usuwającej elementy obudowy ze stropów powybierkowych” oraz „rabowanie obudowy: usuwanie obudowy” – tyle powiada „Leksykon górniczy” (praca zbiorowa, Katowice 1989)”. Instrukcja stanowiskowa bezpiecznego rabowania obudowy drewnianej odnotowuje: „Rabowanie obudowy mogą wykonywać wyłącznie doświadczeni i posiadający odpowiednie kwalifikacje pracownicy – górnicy rabunkarze”. Wiedza o kopalni pochodzi przede wszystkim z praktyki, stąd rabunkarze legitymują się przynajmniej 10-letnim stażem zawodowym. – Trzeba pomyślnie ukończyć specjalistyczne szkolenie – potwierdza pan Łukasz. – Potem niezwykle ważne jest, by uczyć się od doświadczonych rabunkarzy. W tym zawodzie niczego nie robi się „na żywioł” – zaznacza.

NIEŁATWE ZADANIE

Rabowanie jest ryzykowne, ale bez uprzedniego usunięcia starej obudowy, nie da się wejść z kolejnymi robotami zabezpieczającymi. Górotwór stale oddziałuje na podziemne pustki. To naturalne zjawisko, które prowadzi do deformacji wyrobisk. Zaciskają się, a wraz z nimi podpierające je drewno. Rabowanie obudów wykonuje się przy pomocy ciągarek mechanicznych łańcuchowych oraz stalowych lin. Liny muszą zapewnić górnikom dystans równy co najmniej trzykrotności wysokości chodnika. Przodek trzeba odpowiednio przygotować. Oświetlić, wygrodzić, zabezpieczyć w nim wszelkie kable elektryczne, teletechniczne, rurociągi. Przodowy musi skontrolować stan przeznaczonej do rabowania obudowy oraz obudów sąsiednich.

OSTROŻNOŚCI NIGDY ZA WIELE

– Niekiedy trzeba wykonać przybierkę odprężającą. To bodaj najbardziej niebezpieczny etap naszej pracy – tłumaczy Łukasz. – Bardzo przydaje się wyczucie. Wprawne ucho wychwytuje wszelkie trzaski, które wskazują na miejsca największych naprężeń. Rabujemy w trzyosobowych zespołach, nie więcej niż jedną obudowę na raz. Przodowemu nie wolno brać udziału w rabowaniu. Górników od obudowy dzieli przepisowa długość lin. W trakcie rabowania bliżej nikogo być nie może. Gdy już wyrabujesz i usuniesz obudowę, poczekaj. Zawróć ludzi i obserwuj, co się stanie. Kiedy skała płonna dostanie powietrza, może nawet spaść i zasypać przodek. Niekoniecznie od razu, dlatego warto zaczekać, aż górotwór popracuje w zmienionych rabowaniem warunkach i dopiero po kilkudziesięciu minutach sprawdzić stan stropu. Po uderzeniu w górotwór narzędziem, najczęściej kilofem, po rodzaju odgłosu możemy rozpoznać czy jest on odspojony, czy nie i czy jest to sól, czy inny rodzaj skały. Kontrola stropu to obowiązek przodowego.

Podobnie obrywka odsłoniętego górotworu z łat, odspojeń, luźnych skał, wiszących desek. Wykonuje się ją przy pomocy narzędzia zapewniającego bezpieczną odległość od spadających skał. Po takiej obrywce znów dobrze jest odczekać.

Postępować należy niesłychanie ostrożnie, zawsze zgodnie z technologią robót górniczych oraz towarzyszącymi jej szczegółowymi instrukcjami. Wiele daje obycie z dołem. – Coś złamane, coś przesunięte… nic w kopalni nie dzieje się bez powodu. Widok gęstej połamanej obudowy sugeruje, że czekają za nią skały płonne. Im więcej powietrza, tym chętniej osypują się i spadają. Trzeba umieć czytać te wszystkie znaki i sygnały, a to przychodzi z czasem – przyznaje Łukasz. – Warto uważnie obserwować i słuchać. Do górotworu mam ograniczone zaufanie. Tak naprawdę nie ma dwóch identycznych przodków. Kolejnym etapem jest wzniesienie obudowy tymczasowej. Bywa, że trzeba pod nią przybrać strop i ociosy. Znów konieczna jest najwyższa ostrożność. Październik 2024