„Na południe od Wieliczki – u Karpat podnóża, rozłożyła swe łany wioska dosyć duża, która w herbie swoim mieści: świerk, piłę z kosami; stąd się niegdyś „Świerczą” zwała – pomiędzy wioskami” – notował Ludwik Młynek. Niemal od zawsze Siercza skłaniała się ku górniczemu miastu, ofiarowując mu drewno, żywność, wreszcie ręce do pracy w królewskiej kopalni soli.

Sierczańskie bogactwa

Początki Sierczy sięgają czasów bardzo odległych (osadnictwo prehistoryczne). Osada należała do benedyktynów tynieckich, a w XVI w. przeszła w ręce prywatne. Siercza, czasem Świercza, przez długie lata zaopatrywała nieodległą salinę w drewno – najpierw warzelnię w imieniu dysponujących hojnymi solnymi nadaniami benedyktynów, potem zaś również kopalnię.

Podziemia wchłaniały ogromne ilości drewna, którym zabezpieczano kolejne komory i chodniki. Kiedyś drzewa porastały nawet dzisiejsze Klasno (podówczas część Sierczy), jednak krajobraz zmienił się nie do poznania – już w XVI w. komisje królewskie donosiły, że wokół Wieliczki „lasy poginęły”. Zagajniki znikały z sierczańskiego pejzażu, a w ich miejsce zakładano pola i pastwiska. Wieś stała się producentem żywności trafiającej do górniczego miasta oraz na żupne stoły.

Saga rodu Lubomirskich

W XVI stuleciu Siercza znalazła się we włościach Lubomirskich. Sebastian Lubomirski nader śmiało i niechlubnie poczynał sobie jako żupnik, nie wzdragał się też podobno przed zbójowaniem na drogach. Tak czy owak, położył podwaliny pod przyszłą magnacką fortunę. Sól nęciła, toteż Sebastian kazał w należącej do niego Lednicy wybić szyb Lubomierz. Królowi, czyli właścicielowi wielickiej żupy, nie zostało nic innego, jak odkupić konkurencyjny szyb – Lubomirscy ubili świetny interes. Nic dziwnego, że raz jeszcze podjęli ryzyko i wystarali się o następny szyb, tym razem w Sierczy. Był rok 1613, gdy syn Sebastian Stanisław kazał bić Kunegundę (Śreniawę). Szyb znajdował się u zbiegu dzisiejszych ulic Klaśnieńskiej i Stromej. W latach 40. XVII w. wydrążono jeszcze Teresę, ale szyb działał raptem kilkanaście lat, po czym został zasypany.

Magnaci grają królowi na nosie

Tak się składa, że pod Sierczą rozciąga się najbardziej na południe wysunięta część wielickiego złoża soli. Lubomirscy, zgodnie z przywilejami z roku 1576, mieli święte prawo zakładać u siebie szyby i wydobywać to, co znajdowało się pod ich gruntami. No właśnie, w ich ziemi, tymczasem wyrobiska odchodzące od Kunegundy często i daleko przekraczały granice Wieliczki. Na tym tle przez wiele lat magnacka rodzina toczyła spór z królem. Sądziła się uparcie, domagała odszkodowań, zaś po kopalni cierpliwie wędrowali geometrzy, licząc i mierząc, jak daleko Lubomirscy wtargnęli w królewskie dobra. Kopalnia Kunegunda ostatecznie została przez komisję królewską skonfiskowana w roku 1717.

Zawsze blisko kopalni

XIX-wieczna polska wieś była zmęczona biedą i zaborami. Ludwik Młynek, mieszkaniec Sierczy, tak pisał o swych sąsiadach: „szukają zajęcia w mieście: jedni w rzemiośle, drudzy w kopalni”. Na początku XX w. aż 80 proc. sierczańskich mężczyzn było górnikami. Po I wojnie światowej wciąż ponad 45 proc. szukało zatrudnienia w żupie.

Współczesna Siercza to nadal „dach Wieliczki”. Rozpostarta na południowo-zachodnim stoku kotliny wielickiej zdaje się spoglądać na górnicze szyby. Sól nadal jest obecna w genach sierczan, bo wielu spośród nich pracuje w kopalni. W miejscowym kościele p.w. Matki Boskiej Częstochowskiej znajduje się wyrzeźbiony w wielickiej soli krzyż – dzieło górników, w którym umieszczono kamień z Golgoty.